Cóż to było za wesele... Zaczęło się nieskromnie.. od zaproszeń, które pierwotnie miały mieć zupełnie inne kolory, zupełnie inny kształt i w ogóle zupełnie inny styl... a skończyło się na romantycznym połączeniu mięty i różu ;)
Paulina chociaż pochodzi z tego samego miasta co ja, od kilku lat mieszka w Niemczech. Całość więc załatwiałyśmy drogą mailowo-facebookową. Na pierwszy ogień poszły zaproszenia - delikatne, miętowe z różową kokardą, zapakowane w różowe pudełka z miętową wstążką.
Potem zaproponowałam nowość - winietki w formie kwiatka z nazwiskiem na wstążce. Do tego doszły miętowe pudełeczka z różowym serduszkiem. I poszła... cała reszta... plan stołów, numerki i przesłodka girlanda nad candy bar, otoczki na muffinki oraz etykietki na wódkę.
Nowością była także pamięć o gościach następnego dnia czyli "Hangover Kit" co to takiego? Zapraszam do dalszej części wpisu :)
wow.... rozwinęłaś się niesamowicie!!!!!
OdpowiedzUsuńkolory boskie!!!
normalnie nie wiem co napisać.
Bardzo mi się podoba!!!